Nowy rok, nowa ja [z przymrużeniem oka]






Zaczynam ten post już chyba trzeci raz i dopiero Spotify pozwolił mi zebrać myśli. Na tapecie jakaś pseudo sylwestrowa lista przebojów i oczywiście wszystkie hity, o których istnieniu albo nie wiedziałam, albo już zdążyłam zapomnieć. 

Ostatni dzień roku to idealny czas na podsumowanie ostatnich 12 miesięcy. Z racji tego, że w obecnych czasach wyznacznikiem "życia" jest Instagram, to właśnie na niego teraz spoglądam. I wiecie co? Instagram podpowiada, że to był bardzo udany rok. Tak naprawdę tylko ja wiem, jakie emocje towarzyszyły, przy dodawaniu konkretnego zdjęcia i relacji. W tym roku dodałam 53 zdjęcia, a tak naprawdę 65, ale wszystkich nie widzicie. Nie ma tak dobrze. Z początku dodawałam wszystko, jak leci. Potem doszłam do wniosku - PO CO? No i po krótkiej kontemplacji zaczęłam przywiązywać uwagę do tego, co dodaje.

Jak co roku, na story wpadła relacja ze wspomnieniami tego roku. Serce me raduje fakt, że te fotki się zapisują w pamięci konta. O wielu chwilach z tego roku już nie pamiętałam. Dawno już z głowy wyleciały mi widoki z urlopu, albo wyjazdów z pracy. Nie są to materiały, które można wywołać, bo często są meeega słabej jakości. Ale mają to coś, przywracają wspomnienia. 

Co przyniósł mi 2019 rok? 

Przede wszystkim muszę na wstępie zaznaczyć, że nie rozpoczął się jakoś wystrzałowo. Wręcz obawiałam się, żeby nie był taki jak sylwester. To była porażka. Jednak fajnie, bo w nowy rok weszłam z osobą bliską memu sercu i ku chwale nadal jesteśmy razem. Drugi semestr studiów też zapowiadał się w miarę fajnie, skończyłam pierwszy rok z rewelacyjnymi wynikami i stypendium. Niestety dużą część roku spędziłam albo w pociągu, albo w autobusie. Taki los studenta. Pociągi mi zbrzydły do tego stopnia, że wolę wracać autobusem do domu. Udało mi się zakwalifikować do wysokiego, jak dla mnie, etapu w ogólnopolskim konkursie. Pozwolił mi on na kilkudniowy wyjazd nad morze, na szkolenia. I choć samymi szkoleniami się zawiodłam, bo były na żenującym poziomie, to sam wypad do Gdyni wspominam z uśmiechem na twarzy. W końcu więcej czasu zaczęłam spędzać z przyjaciółmi i z tego miejsca serdecznie im dziękuję za ich obecność. I chyba najważniejsza zmiana tego roku. Zaczęłam pracować. I choć ta praca momentami doprowadza mnie do czerwonej gorączki, to pozwoliła na spełnienie kilku marzeń. Kupiłam wymarzony rower! Dzięki pracy poznałam nowych, odjazdowych ludzi! Z ręką na sercu. Nauczyłam się też cierpliwości i odpowiadania krótko na głupie pytania. Poznałam kilka pięknych miejsc w Polsce, gdzie szkoliłam się właśnie "z pracy". No i doczekałam się cudownego urlopu. Drugi raz postawiliśmy na góry, tym razem w nieco innym terminie. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, ale wyciągnęliśmy z wyjazdu ile się dało, mimo wszelkich przeciwności. Rozpoczęłam drugi rok studiów. Zostałam przewodniczącą koła naukowego. Nadal pracuje i się rozwijam. Udało mi się nawet kupić kilka niesamowitych książek, które nadal czekają na półce. I to chyba będzie noworoczne postanowienie... Koniec roku nie był łaskawy w pracy, ale święta pozwoliły mi w końcu odpocząć. Zabrałam się za noworoczne postanowienia, które zaczęłam realizować już w grudniu. Wróciłam do ukochanych treningów crossfitu, no i oczywiście do pisania tutaj... Chyba tego mi najbardziej brakowało w tym wszystkich. I choć Instagram był taką odskocznią, to jednak tu mogę napisać wszystko co mnie boli, bez ograniczeń znaków.

A co poza tym?

W 2019 roku odkryłam wiele dobroci. "Odkryłam" NETFLIX i kilka super pozycji. Na maksa wkręciłam się w serial "Sabrina" i "Riverdale". Do pewnego momentu uwielbiałam "Grace i Frankie", ale potem nie mogłam już tego przełknąć. Fenomenem dla mnie jest serial "You", aktualnie dawkuję drugi sezon. Standardowo wszystkie świąteczne filmy netflixowe podbiły moje serce. No i do trzeciego sezonu kochałam się w "Stranger Things". Mam w planach zabranie się chociażby za "Dom z papieru", ale brak mi na to wszystko czasu. W tym roku nie przeczytałam ani jednej książki w stu procentach. To jest aż żenujące. I nie będę się oszukiwać, że w 2020 przeczytam ich cały stos... jak przeczytam chociaż jedną, wtedy będzie sukces. 


I przechodzimy do końca tego, jakby to nazwać, żalpostu? Postu podsumowującego tegoroczne życie? No jakoś by tak było. Teraz najważniejsze, czas na życzenia!


Moi drodzy. Nie ważne, w którym roku to przeczytacie. Nie ważne, czy to koniec grudnia, czy środek lata. Chcę Wam życzyć spełnienia marzeń, tych o których nikomu nie mówicie, bo uważacie, że będą się z Was śmiać. Śmiać i tak się będą, bo nie potrafią marzyć. Życzę Wam, abyście z każdego dnia wyciągali tyle, ile się da. Łapcie każdy promyk słońca, uśmiechajcie się w ciemności. Szanujcie tych, którzy szanują Was. Olejcie tych, którzy szacunku do Was nie mają. Patrzcie przed siebie i zapomnijcie o tym, co było. Nawet jeśli przeszłość była mocno krzywdząca, to ona była... i nie wróci. Dbajcie o swoje przyjaźnie. Pielęgnujcie swoje związki. Kochajcie najbliższych. Udowodnijcie sami sobie, że każdy kolejny rok jest lepszy od poprzedniego. Nawet jeśli się potkniecie. Pokażcie, że macie tyle siły w sobie, żeby wstać, otrzepać się i z podniesioną głową iść dalej. Łapcie za kalendarz, nie ważne czy ten papierowy, czy w telefonie. Zapisujcie wszystko, aby o niczym nie zapomnieć. Po zmęczeniu zawsze przychodzi moment na odpoczynek. Ale jak to mawiają, wyśpisz się w grobie. 
Zatem sukcesów, uśmiechów na buziach i samych wspaniałych chwil Wam życzę. 

Szczęśliwego Nowego Roku
Buziaki, Kanasia



Komentarze

instagram